Gotowe drinki Ready To Drink to m.in. whisky z colą czy gin z tonikiem. Są dostępne w puszkach i małych butelkach.
W ciągu dwóch lat ich sprzedaż – jak podaje Portal Spożywczy –podwoiła się, osiągając wartość 185 mln zł.
Emilia Rabenda, prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego, przyznała w rozmowie z serwisem, że chociaż sprzedaż gotowych drinków rośnie, to trudno im konkurować z piwem.
Dla porównania: w Polsce codziennie sprzedaje się 16 mln sztuk piwa, drinków Ready to Drink – 24 mln sztuk rocznie.
Wyższa akcyza i ograniczenia w reklamie
To niejedyna przeszkoda utrudniająca sprzedaż. Kolejne – m.in. wyższa akcyza i ograniczenia w reklamie – wskazuje prezes Emilia Rabenda.
– Choć to substytucyjne produkty wobec piwa czy cydru, o bardzo zbliżonej zawartości alkoholu, to są traktowane przez prawo jak napoje spirytusowe i objęte trzykrotnie wyższą akcyzą – wyjaśnia.
Drinki RTD są też obciążone podatkiem od małych formatów, jeśli ich objętość nie przekracza 300 ml. Dlatego producenci często sprzedają je w większych opakowaniach.
I wreszcie – zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – wszystkie poza piwem wyroby zawierające więcej niż 4,5 proc. alkoholu muszą być umieszczone w wyznaczonym miejscu w sklepie. Są przez to mniej widoczne.
Trend NoLo
"Nolo" to trend związany z ograniczaniem lub całkowitą rezygnacją z alkoholu, który zyskuje popularność, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń. Skrót pochodzi od angielskich słów "no alcohol" lub "low alcohol", co oznacza brak alkoholu lub jego niską zawartość w napojach. Nolo niekoniecznie oznacza abstynencję, ale raczej świadome podejście do picia, z naciskiem na unikanie nadmiernego spożycia i picia w sytuacjach, które wcześniej były z alkoholem nierozerwalnie związane.
W sklepach nawet powstały osobne półki, stoiska z takimi napojami. Skąd ta moda? Z zachodu. I lubują się w niej zwłaszcza młodzi ludzie, którzy już nie utożsamiają dobrej zabawy z upijaniem się.
Napisz komentarz
Komentarze